Bez muzyki






To było coś, co szło do mnie od dawna, rosło, obecne już wcześniej fragmentarycznie: w moim dążeniu aby ruch rodził się z impulsu w ciele, w metodzie Weroniki Sherbone z której czerpię, w moim badaniu butoh, w odczuwanym silnie pociągu do metody Ruchu Autentycznego i chęci uczenia się jej:

warsztat bez muzyki.

Muzyka potrafi ukierunkować, wzmocnić doświadczenie, pomóc zauważyć emocję i wyzwolić ją.
Ale potrafi ją też skanalizować i zastąpić - dzięki muzyce można emocji nie czuć, nie poczuć, zamiast tego słyszeć, słuchać muzyki.
Z muzyką łatwiej się idzie w formę, w kształt, w "taniec" jako odrębną całość zawierającą jakąś treść ale trzymającą tą treść na odległość, w oderwaniu, zaklętą w tańcu.

Bez muzyki taniec był bardziej bezpośrednim doświadczeniem tego co wyrażał.
Poczułam - poczuliśmy jaki potencjał ma taniec bez muzyki.

Nie był to tylko taniec w ciszy.
W tej "ciszy" dały się usłyszeć inne dźwięki, zazwyczaj, w większości pomijane lub po prostu zagłuszane, dźwięki które są pod muzyką: szmer płynącego oddechu, otarcia skóry o ubranie, skrzypnięcia podłogi, tupanie po niej stóp, wiatr za oknem, gołębie na parapecie, klaśnięcia, strzepnięcia, powietrze i przestrzeń w których się poruszaliśmy mieszały się z dźwiękami w jedno. Dźwięki które wydaje tańczące ciało: moje i innych osób i dalej otoczenia stopniowo zaczęły się wzmacniać, doszedł do nich nasz głos: odkryliśmy inną muzykę, która tam jest!

Nie zamierzam rezygnować z muzyki bo z różnych względów jest ważna i chcę jej. Pomaga, ale czasem może stać się podpórką lub zasłonką. Pewnie jeszcze kiedyś taki bezmuzyczny warsztat się zdarzy :)


 

Zaprzyjaźnij się ze swoim ciałem i zyskaj sprzymierzeńca-
zapisz się do newslettera:









Komentarze

Prawa autorskie

Zamieszczane tu teksty i obrazy nie mogą być kopiowane ani publikowane bez zgody autorki.