Taniec życia czy ożywcze pląsy?:)

Lubię stan medytacji w ciele, jestem wtedy autentycznie szczęśliwa i spełniona. Bo to jest stan szczęścia i spełnienia. Do tego właśnie dążę na swoich zajęciach. Bardzo mnie cieszy gdy każdy i grupa zanurza się w tym stanie który ma i coś z transu i skupienia. Jednocześnie zawsze jestem zaskoczona, że tak jest, że to możliwe, bo to jak cud!
Ale nie zawsze tak jest. Czasem pojawiają się zakłócenia które wytrącają kolejne osoby z medytacji i całą grupę przenoszą gdzie indziej. Cząsteczki nieuwagi, zniecierpliwienia, zawstydzenia, zmęczenia lub chęci zabawy... Wnoszą w przestrzeń nową jakość i coś trzeba z nimi zrobić, znaleźć dla nich miejsce. Uwierzyć w także ich sens...
Pamiętam pierwsze zajęcia z grupą seniorek z Targówka. Zaskoczyły mnie te kobiety mające już "swoje lata" ale tak otwarte, energiczne i tak młode duchem.  Były nie tylko chętne do eksperymentów, gotowe na intensywny wysiłek, ale też wspaniale weszły w medytację...

A dziś właśnie było inaczej. Nie udało się utrzymać skupienia, wniknąć głęboko w ciało i poczuć od środka. Mało kto tańczył z zamkniętymi oczami. Uwaga kierowała się na zewnątrz. Oczy szukały kontaktu. Ruchy częściej wynikały z obserwacji i naśladowania, upodabniały się do siebie.
No i poszłyśmy w te pląsy. Grupowe zabawy. Ruch z muzyką i słowami: rzucanymi komentarzami, dowcipnymi uwagami, opowiadaniem historii swojego ciała.
Było fajnie. Chociaż inaczej. Było inaczej jednak fajnie.
Cieszę się że udało mi się w tym odnaleźć, improwizować i znaleźć w tym zabawę...






Uważasz ze post był ciekawy, zapisz się na bezpłatny newsletter o pracy z ciałem:





Komentarze

  1. Witaj Ewa
    Bardzo ładny tekst, o medytacji, o spełnieniu i o zakłóceniach, które im towarzyszą. Twoje pytanie czy mają one sens?
    Pozwól,że spróbuje się nad tym zastanowić. Taniec, lekcję można potraktować jako miniaturę życia. A w życiu nie ma ciągłej harmonii.Dążymy do niej, ale nie zawsze ją osiągamy. Czasami coś wytrąca nas z niej nawet bardzo brutalnie. Może bez tych zakłóceń nie zauważylibyśmy wcale harmonii w życiu. Może do jej odczuwania potrzebne sa nam właśnie te momenty, kiedy coś zgrzyta, nie gra? A dodatkowo, usłyszałam wczoraj bardzo mądry tekst, że ludzie bez nieszczęść nie rozwijaliby się. Całe społeczeństwa zatrzymałyby się na bardzo niskim poziomie ewolucji. Bo nie potrzebowałyby zmiany, byłyby bez niej szczęśliwe. Dlatego musimy czasem przeżyć jakiś zgrzyt, po to żeby po nim szukać zatopienia się, spełnienia, medytacji i bardziej je docenić. Pozdrawiam Małgosia S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Małgosia, fajnie że się odzywasz. Jasne, te zgrzyty są postrzegane jako zakłócenia tego czegoś w czym właśnie jestem, jesteśmy, z czym się utożsamiam. A one wjeżdżają z czymś innym, obcym mi w tym momencie.
      Jednak stan medytacji to jeszcze inna inność... Można się konfrontować z zakłóceniami w stanie medytacji lub w stanie nieuwagi.
      Nieuwaga też się czasem przydaje ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Prawa autorskie

Zamieszczane tu teksty i obrazy nie mogą być kopiowane ani publikowane bez zgody autorki.