Terapia czy rozwój...




Wydawało mi się dotąd, że to co robię i to co mnie interesuje można by nazwać rozwojem czy też „rozwojem osobistym”. W przeciwieństwie lub odróżnieniu do terapii.
Ostatnio na warsztacie Ewy Foley usłyszałam, co według niej stanowi różnicę między rozwojem osobistym a terapią. Terapia nastawiona jest na przeszłość, rozwój na przyszłość. Terapia skupia się na pytaniu: dlaczego?, rozwój osobisty: jak? (jak zmienić na lepsze?), terapia zajmuje się problemem, rozwój osobisty rozwiązaniem problemu.
Jeśli przyjmuję takie kryteria, wtedy stwierdzam że mnie, zdecydowanie bardziej niż rozwój, interesuje coś jeszcze innego....
Owszem, nie czuję potrzeby skupiania się głównie na przeszłości. Ale zajmowanie się wyłącznie przyszłością też mi jakoś zgrzyta. Zdaje się, że interesuje mnie najbardziej teraźniejszość... Tu i teraz.
Ani pytanie: dlaczego?, ani nawet: jak? - odpowiedź na które bywa czasem baaaardzo pożądana - nie interesuje mnie tak, jak pytanie: po co? Czyli jaki jest sens tego co się dzieje? Bo wierzę, że wszystko co się dzieje ma sens, nie jest przypadkowe i nie jest niepotrzebne. Nie tylko kiedy jest to coś pięknego, wspaniałego czy choćby takiego sobie zwykłego, także gdy jest to bolesne i trudne... Tu narażam się osobom mocno nastawionym na „pozytywne myślenie” ;)
Jeśli pomyślę o rozpracowywaniu problemu np. przez kilka lat terapii czuję przygnębienie. Ale kiedy nastawiam się cała na usunięcie tego problemu z rzeczywistości, czuję smutek. Bo dzielę, osądzam i wykluczam... Problem w gruncie rzeczy (choć czasem bardzo trudno się do tego gruntu przebić) nie jest nazwą jaką się posługujemy. Faktycznie jest magicznym miejscem, drzwiami i kluczem do czegoś więcej, czegoś co chce się wyłonić. Lubię nie bać się wejść w „problem” aby go doświadczyć: poczuć na prawdę, do granic, aż pryska cała moja wiedza o nim wraz ze znaczeniem jakie mu nadaję. Wtedy pod wpływem prawdziwej alchemii rodzi się NOWE, i mogę w nim być i go doświadczać. To jest jak odrodzenie, przejście przez kolejny cykl życia, ten sam którym żyje całe istnienie. Jest to jak oddychanie, jak życie po prostu...
Myślę że terapia może być czasem ostatnią deską ratunku, rozwój osobisty jest pomocny i użyteczny, ale..., najbardziej interesuje mnie coś innego, można to nazwać „pracą z procesem”:)




Zaprzyjaźnij się ze swoim ciałem - odnajdź w nim sprzymierzeńca - zapisz się do newslettera:








Komentarze

  1. Lubię rozwiązania, i bardzo lubię różne zajęcia. Twoje Ewo, chociaz uczestniczyłam na razie tylko przez internet są super. To co piszesz jest mądre i bardzo mi się podoba. Mówisz o tym z czym pracujesz i to jest bardzo ważne, bo masz wiedzę. :)))) kasia, kasmi.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Prawa autorskie

Zamieszczane tu teksty i obrazy nie mogą być kopiowane ani publikowane bez zgody autorki.