MOST
Żyliśmy na dryfującej po bezkresnym oceanie platformie - pływającej wysepce cywilizacji. Ludzie stłoczeni jak mrówki mieli na niej kina, sklepy, przedszkola, biura i swoje małe mieszkanka. Ja też.
Platforma przykryta była dachem, tylko jej brzegi spod niego wystawały i stamtąd widać było niebo.
Po raz nie wiem który wyszłam na brzeg i zaczęłam przechodzić przez most: betonowy, zaopatrzony w ochronne barierki. Most był jak schody - miał stopnie, schodzące w dół w stronę wody. Na którymś stopniu, blisko brzegu, urywał się...
Dalej była przepaść, otchłań, pustka, bezkresny wszechogarniający ocean.
Dalej była przepaść, otchłań, pustka, bezkresny wszechogarniający ocean.
Schodziłam po tych schodach z zamiarem przejścia przez most: zwyczajnie, tak jak inni przechodzą przez mosty na swojej drodze. Szłam nastrajając się na tą zwykłość i uspokajając siebie w środku, siebie która się boi. Tak jakbym uważała, że przejście przez ten most jest normalne, a to że się boję i że nie udaje mi się przejść wynika z jakiejś usterki we mnie, którą powinnam zwalczyć, pokonać, zwyciężyć. Inni przecież przechodzą.
Więc raz po raz zaczynałam iść.. I utykałam w tym samym miejscu, po paru krokach, na ostatnim stopniu wiszącym nad przepaścią...
Nie zdawałam sobie sprawy, że mosty które przechodzą inni są całe. Nie widziała różnicy. Tego że moje przejście wymaga w którymś miejscu, całkiem blisko początku, skoku w otchłań.. Że mój lęk jest całkiem adekwatny a także to, że nie udaje mi się przejść..
Tym razem było tak samo: doszłam do krawędzi i utknęłam. Przepełniało mnie znajome uczucie: mieszanina zapału, tęsknoty, mobilizacji, lęku, złości, rezygnacji, buntu, smutku i miłości...
Wtedy poczułam że most się zakołysał. Ten grunt twardy pode mną i poręcze których się trzymam. Zaczęłam wracać na brzeg. Wiał wiatr, trudno było iść. Ogłaszano komunikaty o nadchodzącym huraganie. O tym, że wszyscy mieszkańcy miasta mają się schować w swoich mieszkaniach. Niosąc w sobie ten sam lęk co inni weszłam pod wspólny dach. Chciałam się schronić.
Przepłynęła przeze mnie myśl, że tą platformę może zmieść huragan i nasze schronienia staną się naszymi grobami..
Uważasz ze post był ciekawy, zapisz się na bezpłatny newsletter o pracy z ciałem:
Komentarze
Prześlij komentarz